Zarządzenia władz niemieckich skierowane przeciwko Żydom, przed utworzeniem getta, szły znacznie dalej, niż obowiązujące w tzw. Starej Rzeszy. Zarządzenie szefa Zarządu Cywilnego przy 8. Armii z 18 IX 1939 r. ograniczyło obrót pieniężny i zabroniło prowadzenia handlu towarami skórzanymi i włókienniczymi. Zarządzenie prezydenta policji w Łodzi z dnia 31 X 1939 r. nakazało od dnia 1 XI 1939 r. oznakować wszystkie przedsiębiorstwa i sklepy widocznymi szyldami wskazującymi narodowość właściciela. W dniu 14 XI 1939 r. prezes rejencji kalisko-łódzkiej, Friedrich Übelhoer, wydał kolejne zarządzenie, mówiące o oznakowaniu ludności żydowskiej opaską z gwiazdą Dawida, za brak której karano śmiercią. Już w miesiąc później zarządzenie to zostało zniesione rozporządzeniem namiestnika Kraju Warty, Arthura Greisera z 11 XII 1939 r. Nakazywał on Żydom, zamiast opaski, noszenie na piersi i plecach żółtej gwiazdy Dawida. Zabroniono Żydom m.in. chodzenie po ul. Piotrkowskiej i spacerowania w parkach miejskich oraz z korzystania z miejskich środków komunikacji. Zabronione było również opuszczanie mieszkań przed Żydów od godz. 17 do 8 rano. Z życia gospodarczego eliminowano również inteligencję: adwokatów, nauczycieli, artystów i lekarzy. Łódzcy Żydzi zostali bez środków do życia.
„Zaczęto łapać Żydów na ulicy i zmuszać do różnych robót. Nie były to prace użyteczne. Chodziło o poniżenie godności człowieka, o wystawienie go na pośmiewisko, o bicie i katowanie”.
Jakub Poznański, Pamiętniki.
„Na drugi dzień, gdy okupanci przyszli do Łodzi, samochód z ośmioma Niemcami zajechał na róg ulicy Cegielnianej i Piotrkowskiej. Utworzyli szpaler i zatrzymywali Żydów (…) Bito ich i kopano do krwi. Kilku małych chłopców pokazywało Niemcom kto jest Żydem. W pewnej chwili nadszedł żydowski nosiwoda, lat około pięćdziesięciu pięciu. Niemcy podpalili mu brodę, a gdy ta się paliła, oblali ją kubłem zimnej wody.”
Gitla Murawiecka, Wspomnienia ŻIH(s.48)
„Największa łódzka synagoga ze wspaniałą, wysoką kopułą i wielkimi witrażowymi oknami stała w płomieniach! Otaczali ją niemieccy żołnierze z drwiącymi uśmieszkami na twarzach, podczas gdy policjanci i strażacy patrzyli bezradnie, jak ogień pożera budynek. Wrośnięta w ziemię, ja także patrzyłam, nie mogąc zrozumieć, dlaczego nikt nie kiwnie palcem, by gasić pożar”
Sara Zyskind, Skradzione lata
Naszym drogowskazem jest praca
Bałuckie getto 1940-1944